Skoro tutaj jesteś, zapewne zastanawiasz się, jak honorowe oddawanie krwi wpływa na bieganie i możliwości wysiłkowe. Koniecznie zostań ze mną, bowiem w tym wpisie podzielę się swoimi odczuciami, jako biegacza, odnośnie honorowego dawstwa krwi. Kiedy to zdecydowałam się oddać krew okresie treningowym. Zatem, jeżeli biegasz i zastanawiasz się czy warto oddać krew to koniecznie przeczytaj ten wpis. Treść polecam szczególnie dla osób na wyższym stopniu zaawansowania oraz niskim poziomie tkanki tłuszczowej. Ten tekst dokładnie opisze efekt.
Mój poziom sportowy
Przede wszystkim, tygodniowo, ćwiczę 3-4 razy na siłowni i 5 razy biegam. Co ważne, tydzień przed oddaniem zaliczyłam start w półmaratonie (1:33:29) i miałam dwa tygodnie do kolejnego startu na City Trail, 5 km. Stwierdziłam, że to dobry moment na oddanie krwi.
Dlaczego taka decyzja?
Bazując na informacjach od znajomych, personelu akcji honorowego dawstwa krwi oraz tych przeczytanych w sieci, zdecydowałam się na oddanie krwi w okresie treningowym. Otrzymałam informacje, że należy zrobić 2 dni przerwy od treningu. Pierwszy tydzień może być trochę gorszy, a później będzie już dosyć normalnie. Bo przecież krew ma silne możliwości regeneracji (tak mówili). Podsumowując, miałam przekonanie, że oddanie krwi nie wpłynie znacząco na moje treningi. Nie chciałam robić przerwy w bieganiu i treningach.
Poniżej zamieszczam konkretne wpisy na które natrafiłam wertując strony internetowe.
W sieci znalazłam następujące informacje:
I kolejny……
I kolejny….
Z powyższych wpisów wynika, że organizm ma możliwości rekompensacji i mimo obniżonych parametrów czerwonokrwinkowych spadek formy może nie być odczuwalny. Dzięki możliwościom równoważenia wydolności tlenowej i beztlenowej możemy nie odczuć spadku wydajności.
A teraz co pokazało życie…..
W rezultacie, bazując na powyższych informacjach, pełna optymizmu, zdecydowałam się na oddanie swojej cennej krwi. Żyłam w przekonaniu, że ubytek 450 ml nie wpłynie znacząco na moje wyniki, bieganie i treningi. W skrócie mówiąc, po prostu chciałam zrobić coś dobrego dla innych, nie szkodząc samej sobie. Bo w końcu krew to życie…..
Ponadto, w tym miejscu podkreślę, że na co dzień dzienne zapotrzebowanie energetyczne mam dokładnie wyliczone (zboczenie zawodowe).
Przy wzroście 170 cm ważę 58 kg. Rozmiar ubrania XS. Jakbym nie ćwiczyła, pewnie byłoby mniej. Dlatego, dla zobrazowania sytuacji, poniżej zamieszczam zdjęcia mojej sylwetki.
Jak już wspomniałam, w skali tygodnia mam 5 treningów biegowych oraz 3-4 siłowe. Podkreślić należy, że jestem biegaczem nastawionym na wyniki. Biegam dla przyjemności, ale nie tylko. Dlatego, że chcę być lepszym, szybszym zawodnikiem. W czasie oddawania krwi byłam w okresie budowania szybkości i biegałam ok. 240 km miesięcznie. W mojej ocenie był to dosyć luźniejszy etap treningowy, ze względu na dosyć przystępny miesięczny kilometraż. Ponieważ bywało, że trenowałam ciężej. O wiele ciężej.
Dzień donacji
W dzień donacji, zgodnie z zaleceniami zaplanowałam luźny dzień. Kosmetyczka, fryzjer itp. Po pierwsze, czułam się osłabiona, po drugie, w dzień zaliczyłam drzemkę. Co więcej, zjadłam 3 całe gorzkie czekolady oraz zdecydowanie bardziej kaloryczne posiłki, niż w typowy dzień nietreningowy. Po trzecie, i co najważniejsze, donacja to ubytek 4500 kcal energii! Szok! Zatem można sobie pozwolić na więcej 😉
Podsumowując początek, generalnie nie było tragedii. Przede wszystkim, dzień po oddaniu krwi zaczęłam suplementację żelazem oraz witaminą C. Gdyż są to substancje wspomagające odbudowę czerwonych krwinek.
Oddawanie krwi a bieganie. Moje odczucia.
Powrót do treningów
Kolejnego dnia, po upływie 24 godzin od oddania wykonałam delikatny trening na siłowni. Było to 20 minut szybkiego chodu na bieżni i 45 minut ćwiczeń z lekkim obciążeniem, na gumach. W trakcie ćwiczeń, w mojej ocenie, było dosyć ok. Później, w domu czułam się ciut zmęczona. Raz zakręciło mi się w głowie, ale byłam w stanie wykonać wszystkie zaplanowane czynności, łącznie z pracą.
Następnie, zgodnie z zaleceniami, po upływie 48 godzin od donacji wybrałam się na trening biegowy. W planie miałam 12 km BS. Zatem, to lekkie 12 kilometrowe rozbieganie.
I w tym miejscu, przestało być już tak kolorowo. Pierwsze 4 km było ok, później znacząco osłabłam. W rzeczywistości, wyglądało to tak, że biegłam trochę wolniejszym tempem, przy czym samopoczucie i stopień odczuwania zmęczenia uległo znacznemu pogorszeniu. Po pierwsze, były mroczki przed oczami, osłabiona percepcja, dezorientacja. Po drugie, czułam ciężki oddech. Tętno wyższe, niż zazwyczaj. A przecież mówili, że po 2 dniach można wrócić już do biegania.
Trening wykonałam do końca, chyba tylko dlatego, że nienawidzę nawalać. Tętno w trakcie biegania (HR)150, zaś przeważnie przy tego typu intensywności mam HR 138-140. Po powrocie do domu czułam bardzo duże osłabienie, ból głowy. Nie byłam w stanie zrobić nic. Brat się pytał czy ma mi rezerwować miejsce w domu starców bo widzi, że ledwo zipie 🙂 Gdybym miała wtedy zaplanowane czynności typu: praca, zakupy, nauka itp., nie byłabym w stanie ich wykonać. Resztę dnia przeleżałam w łóżku.
3-go dnia po oddaniu dnia bałam się wyjść na trening. Celowo zaplanowałam na wieczór. Obawiałam się, że nie będę w stanie pracować. Mimo, moich obaw, nie było najgorzej.
Trening: 3 km BS, odpoczynek, przebieżki 10 x 200, odpoczynek i znowu 3 km BS. Prędkość była dosyć ok, ale odczuwanie zmęczenia znacznie wyższe. Jednak, obeszło się bez bólu głowy i odcięcia energetycznego. Tymczasem, zegarek oszalał. Na tarczy zegarka zobaczyłam: Twój stan wytrenowania: BEZPRODUKTYWNIE !!!!
Na tym etapie podczas normalnego funkcjonowania (codziennej aktywności związanej z życiem) towarzyszył mi ucisk w klatce piersiowej, skurcze i większe niż zazwyczaj zmęczenie. Już od rana byłam jakaś przytłumiona. Potrzebowałam też więcej snu.
8-tego dnia od oddania.
Dalej towarzyszy mi nadmierna męczliwość. W rezultacie, poranne porządki oraz zakupy sprawiają, że jestem zmęczona. Jednak, tego akurat pewnie można by było się spodziewać.
Następnie, w drugiej części dnia, nie udaje mi się wykonać w całości zaplanowanego treningu. Jestem załamana. W trakcie treningu, czuję się fatalnie. Planowo: 3 km BS, następnie 6 km BC2 tempo 4:30. Generalnie nie jakiś mega wymagający trening.
W efekcie, jednak, nie byłam w stanie utrzymać zamierzonego tempa. Po połowie, musiałam się zatrzymać i odpocząć bo tętno poszło w kosmos. Po prostu czułam, że schodzę.
W tym miejscu zaznaczę, że w normalnych warunkach, trening w tempie 4:30 nie jest to dla mnie jakimś mega wyzwaniem.
10-tego dnia od oddania.
Wybieganie 17 km. Ciut wolniej niż zazwyczaj, ale samopoczucie ok. Tętno dalej podwyższone. Wtedy poczułam, że jest już ciut lepiej. Jednak, na drugi dzień ponownie czułam dosyć wysokie zakwaszenie i bolesność mięśni. O wiele większe, bowiem, zazwyczaj po takim treningu nie mam zakwasów. Odczuwam też większe niż zazwyczaj zmęczenie.
12-tego dnia od oddania.
Podejmuję kolejną próbę wykonania treningu wchodząc w zakres beztlenowy. Planowo miał być zakres BC2-BC3. W rezultacie, 2 powtórzenia podzielone na 3 km w tempie BC2, ledwo co, wykonuję na górnej granicy, tempo 4:50 🙁 Brak mocy w nogach. Na tempo BC3 nie ma już szans. Jestem już tak zakwaszona, że nogi są jak kłody. Zniechęcona i wyczerpana wracam do domu. Następnie, przez godzinę leżę w łóżku. Po pierwsze, źle się czuje, boli mnie głowa i jest mi słabo. Po drugie, jestem załamana psychicznie. Czuje, że umieram.
Tutaj, uświadamiam sobie, że do czasu odbudowy krwinek nie mam szans na szybkie bieganie. Transport tlenu jest upośledzony. Ograniczona dostępność powoduje nadprodukcję kwasu mlekowego i bolesność mięśni. Co ogranicza dalszą aktywność. Przede wszystkim, jestem załamana. Inaczej sobie to wyobrażałam. Zmieniam plan treningowy. Pozostają mi tylko treningi BS. Chcę, żeby wszystko wróciło do normy. Jest mi źle.
14-tego dnia od oddania.
Rezygnuję ze startu na 5km w City Trail. Świadomość trudności w utrzymaniu tempa 4:30 na 5 km działa na mnie demotywująco. Przede wszystkim, starty traktuję jako okazje do mocniejszego akcentu. Dodatkowo, obawiam się, że zasłabnę. Dodam, że przed oddaniem moje średnie tempo na 5 km to 4:05-4:10.
15-tego dnia od oddania.
Zaliczam 30 km BS. Treningi w tlenie stają się znośne. Tętno dalej wyższe niż zazwyczaj. Zegarek dalej pokazuje stan wytrenowania: Bezproduktywnie.
Co ciekawe, mam wrażenie, że status: „bezproduktywnie” zaczyna dotyczyć i mojego życia. Świadomość znacznego ograniczenia treningowego powoduje efekt domina. Zderzam się z brakiem zadowolenia i obniżonym poczuciem własnej wartości. Czuję, że nie jestem sobą. Przede wszystkim, marzę o powrocie do normalności. Szczerze żałuję decyzji o oddaniu krwi. Nie miałam świadomości, że oddanie krwi tak znacząco wpłynie na moje bieganie.
21-tego dnia czyli 3 tygodnie od oddania dopiero czuje, że zaczyna wracać mi prędkość i jestem w stanie wykonywać szybsze powtórzenia. Podczas normalnego funkcjonowania czasem towarzyszy mi ucisk w klatce.
Do elementów szybkościowych biegania wracam po miesiącu od oddania krwi.
Jak to wyglądało w badaniach
Co najważniejsze, od 7-go dnia po oddaniu zaczęłam monitorować swój stan w obrazie klinicznym. Zrobiłam morfologię krwi, aby porównać parametry krwinek. Niestety nie były za dobre.
Białe krwinki obniżone, czerwone również. A szczególnie tak ważne dla biegaczy hemoglobina i hematokryt. W dolnych zakresach normy referencyjnej.
17-tego dnia po oddaniu ponawiam badania.
W ciągu 10 dni, hemoglobina z 12,5 podskoczyła na 13. Przed oddaniem miałam 14.5. Wyliczam, że za ok. 4-5 tygodni stan powinien wrócić do normy.
Ponadto, zauważam niedobory cynku, który przed oddaniem był w normie. W publikacjach naukowych znajduję informacje, że oddając krew tracimy również witaminy i minerały. Już rozumiem, skąd nasilenie u mnie skurczy po donacji.
Ponadto, po 5 tygodniach od czasu oddania krwi, czyli zaraz po powrocie do normalnych treningów, zachorowałam. Co ciekawe, choroba przyszła pierwszy raz w tym roku, i co najważniejsze, pierwszy raz od dłuuuugiego czasu. Byłam w szoku, gdyż moje bieganie w zimę, w minusowych temperaturach, nigdy nie skończyło się chorobą. Ponadto, biegam cały rok, tylko i wyłącznie na zewnątrz. Aż tu nagle, mamy koniec kwietnia, wiosnę w pełni, a u mnie pojawiła się ostra choroba z gorączką. W skrócie, ta sytuacja to zdecydowanie skutek osłabionej odporności, spowodowanej oddaniem krwi.
Oddawanie krwi, bieganie, a praca tarczycy.
Co ciekawe, u mnie oddanie krwi negatywnie wpłynęło także na pracę tarczycy. Zaczął się proces autoimmunologiczny. Zupełnie przypadkiem, coś mnie podkusiło, żeby sprawdzić też jak oddawanie krwi wpływa nie tylko na bieganie, ale i pracę tarczycy. Myślę, że wyzwalaczem po pierwsze było osłabienie pracy układu odpornościowego. Po drugie, treningi powodowały dodatkowy stres dla organizmu. A stres jest silnym czynnikiem spustowym w kontekście chorób autoimmunizacyjnych. W efekcie, tych dwóch wypadkowych doszło do rozwoju autoagresji. Szok!!!
Mało kto wie, że oddanie krwi może wywołać nieprawidłową odpowiedź układu odpornościowego, co w efekcie może skutkować Hashimoto (!). I to są fakty poparte nie tylko moim przypadkiem, ale i nauką. Więcej przeczytacie tutaj: https://zdrowamicha.media.pl/oddanie-krwi-moze-wywolac-chorobe-tarczycy-hashimoto/
Błąd systemu. Każdy oddaje 450 ml.
Po pierwsze, w mojej ocenie system honorowego dawstwa krwi w Polsce jest opatrzony pewnymi błędami. Mianowicie, każda donacja obejmuje taką samą ilość krwi, dokładnie 450 ml. Niezależnie od parametrów dawcy, takich jak: wiek, masa ciała, płeć itp.
Tymczasem, układ krążenia dorosłego człowieka zawiera około 70–80 ml krwi na kilogram masy ciała. Czyli dla osoby (tak jak ja) o wadze 58 kg to ok 4,5 litra. Zatem, w moim przypadku, ubytek 450 ml krwi to utrata 10% krwi obwodowej.
Faktem jest że, z racji różnicy w rozmiarach i masie ciała, mężczyźni mają przeciętnie około litra więcej krwi od kobiet. Także ubytek 450 ml będzie inaczej odczuwalny przez osoby o wyższej masie ciała, niż te szczupłe.
Po drugie, kolejna ważna kwestia to, osoby poniżej 50 kg nie są dopuszczane do oddawania. Tymczasem, moja masa ciała wynosi 58 kg. Jednak, zawartość tkanki tłuszczowej jest niska. W rezultacie, zawartość tkanki mięśniowej zwiększa całkowitą masę ciała. Następnie, większa ilość mięśni wymaga efektywnego dotlenienia i transportu tlenu.
Zaznaczyć należy, że znaczny spadek hemoglobiny po donacji sprawia, że funkcja dotleniania mięśnia zostaje upośledzona. Taki stan skutkuje, zmęczeniem, spadkiem możliwości wysiłkowych i wzrostem zakwaszenia. W rezultacie, bazując na faktach można śmiało powiedzieć, że oddawanie krwi negatywnie wpływa na bieganie i możliwości wysiłkowe sportowca wytrzymałościowego.
Oddawanie krwi, a bieganie.
Moje wnioski:
- Oddawanie krwi w okresie treningowym jest dla osób które trenują rekreacyjnie. Nie zależy im na poprawie wyników, systematyczności czy prędkości. Szybkie bieganie nie idzie w parze z oddawaniem krwi.
- Osoby o niskiej masie ciała znacznie gorzej odczują ubytek krwi związany z donacją. Gdyż, każdy oddaje tyle samo krwi (450 ml). W mojej ocenie jest to błąd systemu.
- Oddanie krwi wiąże się ze spadkiem odporności, osłabioną regeneracją, utratą minerałów oraz upośledzonym transportem tlenu. Co znacząco ogranicza możliwości wysiłkowe oraz zaburza pracę całego organizmu.
- Czas powrotu krwinek do poziomu wyjściowego może zająć nawet 6 tygodni. Do tego czasu wydajność i bieganie będą ograniczone.
- Nie wierzcie w slogany typu: krew ma silne możliwości regeneracji. Płytki krwi odbudowują się w 2 dni. Wystarczy zrobić 2 dni przerwy od treningu. Bo nie wystarczy. Wprawdzie, krew w kilka dni po oddaniu, na drodze mechanizmów próbujących przywrócić homeostazę organizmu, wyrównuje swoją objętość, lecz odbywa się to poprzez zwiększenie objętości osocza. Nie ma to wpływu na poziom krwinek, które pełnią kluczową rolę dla sportowca.
Zapraszam również do obejrzenia mojego filmiku gdzie dokładnie przedstawiam zmiany w parametrach biochemicznych.
BIBLIOGRAFIA: